Podczas naszego dnia sięgamy po telefon średnio 76 razy, co sprawia, że gdy odejmiemy czas na sen, sprawdzamy go co 12 minut i 38 sekund. Są jednak osoby, dla których nawet niecały kwadrans bez smartfona jest wiecznością. Gdy tylko odkładają telefon, niemalże od razu stają się zaniepokojone, bo nie mogą sprawdzić pojawiających się powiadomień i wiadomości. Takie zachowanie ma już swoją nazwę w popkulturze.
FOMO (ang. Fear Of Missing Out), bo tak właśnie nazywa się to zjawisko, to lęk przed byciem wykluczonym. Wykluczonym z życia towarzyskiego, które dziś toczy się również (a może głównie) w licznych kanałach social media. To także obawa przed przeoczeniem istotnej informacji, która a nuż mogła pojawić się na ekranie naszego telefonu, kiedy akurat nie mieliśmy go w dłoni.
Szacuje się, że na FOMO może cierpieć nawet 70% młodych dorosłych z krajów rozwiniętych.
To osoby, które codziennie doświadczają rosnącego tempa swojego życia, z każdej strony bombardowane są niezliczoną ilością informacji, a na smartfonach mają zainstalowanych coraz więcej aplikacji. Sprawdzają wiadomości, kontaktują się ze znajomymi, oglądają ich zdjęcia, dzielą się swoim życiem i dostają ciągłe powiadomienia push. Obsesyjnie boją się, że ominie ich jakaś ciekawa informacja, wydarzenie, na którym będą ich znajomi. Co podkreślają psychologowie, którzy obserwują to zjawisko, osoby szczególnie narażone na FOMO to ludzie z kompleksami, którzy swoje wady starają się zasłonić autokreacją. Są ekstrawertyczni i uciekają w świat zewnętrzny, nie zostawiając czasu na przemyślenia i chwilę wyciszenia.
Sformułowanie FOMO pojawiło się już w 2000 r. na łamach gazety Forbes, a szczyt popularności osiągnęło w roku 2013, kiedy prestiżowy słownik Oxford Dictionary dodał je do listy swoich haseł. Dlaczego więc powracam do niego 5 lat później? Bo FOMO wciąż ma się dobrze i wciąż niewielka część osób zdaje sobie sprawę, że ich obsesyjne sprawdzenie telefonu nie tylko ma swoją nazwę, ale przede wszystkim niesie za sobą wiele konsekwencji.
Umówmy się – nic dobrego nie niesie koncentrowanie całej swojej uwagi na tym, co dzieje się u innych, bez skupiania się na własnym podwórku. Osoby z FOMO co prawda nie tylko sprawdzają innych, ale także dzielą się wszystkim z własnego życia. Mniej w tym jednak indywidualności, a więcej autokreacji. W ten sposób szybko można zostać przytłoczonym przez ogrom informacji.
Tak więc, jeśli co rano zaczynasz dzień od sprawdzenia wszystkich powiadomień w mediach społecznościowych, nie wyobrażasz sobie dnia bez internetu, reagujesz na każde powiadomienie z telefonu, nieustannie robisz zdjęcia i publikujesz je na swoich profilach, jesteś „zainteresowany” wszystkimi wydarzeniami w swojej okolicy, nie wyobrażasz sobie posiłku bez jednoczesnego scrollowania Facebooka i często łapiesz się na tym, że czytasz jedynie nagłówki newsów, by szybko przejść do kolejnych, jest wysoce prawdopodobne, że cierpisz na FOMO. Swoją drogą, sama znalazłam tu kilka punktów, które na stałe zagościły w moim życiu, a Ty?
Równolegle do opisywanego powyżej zjawiska, zaczęła się jednak pojawiać odwrotna tendencja. Coraz więcej osób świadomie zaczyna filtrować wiadomości, które przychodzą do nich z wirtualnego świata i przywiązują wagę do tego, by znaleźć czas na bycie offline. Radykalni wyznawcy takiego stylu życia kasują nawet swoje konta w mediach społecznościowych, nic nie robiąc sobie z powszechnego już powiedzenia „nie ma Cię na Facebooku – nie istniejesz”. Jak więc cieszyć się z tego, że jest się poza wzajemnym kręgiem adoracji na Facebooku czy Instagramie? Przede wszystkim musi się to zacząć od konkretnej decyzji i nie wpadania w panikę przy izolowaniu się od informacyjnego pędu. Wciąż możemy być na bieżąco, ale jednocześnie nie pozwólmy, by news kierował naszym życiem.
Taki styl życia dostał już swoją nazwę – JOMO. Kontrastujące do FOMO, JOMO to Joy Of Missing Out, czyli dosłownie: radość z bycia poza. JOMO stawia na świadome wybory tego, w czym chcemy brać udział, odrzucanie rzeczy, które interesują nas w mniejszym stopniu i czerpanie jak największej radości ze spędzanego czasu na rzeczach, które lubimy. Strach przed byciem wykluczonym, zastępujemy radością z dokonywanych przez nas indywidualnych decyzji. Ale to nie tylko świadome zmniejszanie treści, które do nas dochodzą. To także zaprzestanie porównywania się do idealnie wykreowanych wizerunków na Instagramie przez naszych znajomych, przeniesienie kontaktów wirtualnych na rzeczywiste oraz generalne spowolnienie tempa swojego życia. 2018 rok dalej będzie pod znakiem slow-life, zarówno w kulinariach, modzie jak i w cyberprzestrzeni, dlatego JOMO będzie przybierać na sile.
Może więc warto do swoich noworocznych postanowień dodać odrobinę życia offline? Ja zaczęłam od ograniczenia zbędnych aplikacji, a dotychczasowe godzinne konwersacje na Messengerze z przyjaciółką zamieniłam na cotygodniowe spotkania. Póki co nie wyobrażam sobie, żeby ortodoksyjnie podejść do tematu i usunąć swoje profile w mediach społecznościowych – przede wszystkim z uwagi na obecne stanowisko, ale odrobina wyłączenia się z tego zgiełku na pewno dobrze mi zrobi i wierzę, że Wam też!
ViQueen Magda, Social Media Manager w Mobile Vikings
[…] numer trzy – umierasz przez FOMO, czyli w wersji dla starszych niż zetki – drżysz, że coś […]
[…] poziomu transferu w okolicach 32-64 kilobajtów na sekundę.Sytuacja numer trzy – umierasz przez FOMO, czyli w wersji dla starszych niż zetki – drżysz, że coś […]