Uwielbiam testować gamingowe smartfony Red Magic, mimo że do zapalonego mobilnego gracza mi daleko. Uwielbiam je za niską cenę, fantastyczną wydajność i śmieszne wręcz wady.
Gamingowe smartfony a tradycyjne flagowce – czym się różnią?
Dzisiejszy smartfonowy rynek to trochę wszystko albo nic – prawie każdy telefon jest bardzo wyważony, oferuje to co teoretycznie powinien na swojej półce cenowej. Różnice pomiędzy poszczególnymi modelami są tak niewielkie, że często już lepiej machnąć ręką i wziąć pierwszy z brzegu, niż oglądać trzydzieści recenzji i przez miesiąc tracić czas na zastanawianie się, który wybrać.
Red Magic to wyjątek. Ta seria smartfonów jest skrojona idealnie pod graczy, w przeciwieństwie do większości innych flagowców, z roku na rok jest coraz lepsza i wprowadza naprawdę odczuwalne zmiany, ale też ma bardzo wyraźne braki. Bo gdyby ich nie miała, za 649 euro z oficjalnej europejskiej dystrybucji, nie opłacałoby się w ogóle rozważać jakichkolwiek innych telefonów.
Sprawdź recenzję innego smartfona gamingowego
Wady smartfonów Red Magic – co musisz wiedzieć przed zakupem?
I jeśli nie są dla Ciebie ważne aktualizacje systemu, nie przeszkadza Ci gamingowy wygląd, możesz korzystać z menu smartfona po angielsku lub w dialekcie polglish, oraz nie robisz zbyt wielu zdjęć, to faktycznie nic innego się nie opłaca. Tak, to spora lista, ale w grupie docelowej i tak zostanie pewnie jeszcze sporo Vikingów.
Dzięki temu, że producent nie inwestuje w tony reklam, że Red Magiki nie okupują najbardziej prestiżowych miejsc w elektromarketach (obok RTV!), no i dzięki tym właśnie brakom, są wręcz absurdalnie tanie.
A niektóre wady da się i przekuć w zalety – szklanka do połowy pełna! Tak, aparaty są mocno średnie, szczególnie przedni, ale przedni dlatego, że ukryli go pod ekranem i jest podczas korzystania ze smartfona całkowicie niewidoczny. Nie ma chyba na rynku drugiego modelu z tak “wciągającym” ekranem – wspaniały do grania i oglądania filmów. A tylne obiektywy przynajmniej nie wystają z obudowy. W ogóle! Tył Red Magika to gładziutka tafla.
Duża bateria i szybkie ładowanie – atut Red Magic 10 Pro
A za sprawą tego telefon nie wydaje się wcale jakiś masywny, mimo że upchali do niego ogromny akumulator o pojemności 7050 mAh, który spokojnie wystarczy na grubo ponad dobę używania. Ładowanie? 40 minut do pełna ładowarką z pudełka! Tak, też nie wiedziałem, że tak się jeszcze da. Głośniki w tej obudowie też nie najgorsze, a w tej generacji producent dodał nawet do tego tradycyjne złącze słuchawkowe, które przecież wszystkim innym “przestało się mieścić”.
Ach, no i wentylator. Dość przydatny, ale nie żebyś ostudził swój zapał, tylko do chłodzenia najmocniejszego procesora Qualcomma na rynku, który do tej pory zagościł bodaj tylko w dwóch smartfonach. A tylko tutaj jest sparowany z aż tak szybką wbudowaną pamięcią.
Z atrakcji mamy jeszcze spusty na boku obudowy, które działają w grach jak dwa fizyczne przyciski. Po prostu przypisujesz do nich dotknięcie ekranu w odpowiednim miejscu. Niby pierdoła, ale zupełnie zmienia postrzeganie telefonu jako narzędzia do grania, i nawet strzelanki zaczynają tu mieć sens. Zwłaszcza, że znacznie łatwiej udowadniać na tym Red Magiku swoją wyższość nad ośmiolatkami, które grają w szkole.
Czy warto kupić Red Magic 10 Pro?
Szkoda tylko, że systemu na polski od lat nie potrafią porządnie przetłumaczyć, i na przykład podczas pierwszego uruchamiania aparatu, Red Magic radzi mi trzymać rękę stabilnie podczas strzelania, co brzmi dosyć niepokojąco. Powiedziałbym, że może naprawią w aktualizacjach, ale chyba jednak średnio. Firma obiecuje tylko jedną aktualizację Androida i dwa lata poprawek bezpieczeństwa, a to rewiry raczej telefonów po 500 złotych. Niemniej, jestem zachwycony, że mamy wybór. Że jak ktoś macha ręką na aktualizacje i aparaty, to może mieć najmocniejszy smartfon na wiele lat za połowę ceny topowych modeli na rynku. Gdyby nie aparaty, sam bym się zastanowił. A i tak polecam!