Blog Mobile Vikings
3 6

Za burtę czy na maszt? Recenzja Realme GT Neo 2

A znacie ten? Przychodzi wiking do elektromarketu, widzi ceny nowych telefonów i krzyczy: “zdzierstwo!”. Później chwyta za topór… czekajcie, chyba jednak nie mogę skończyć dowcipu, bo dostęp do bloga mają również niepełnoletni. A szkoda, bo dalej było między innymi o toczących się po podłodze ściętych głowach. 

2024 01 03 mv subskrypcja blog 1280x358 Baner Trial

W sumie się temu wikingowi nie dziwię – sam bym chętnie sprawdził co mają w głowach osoby odpowiedzialne za politykę cenową większości producentów smartfonów. Do tej pory sprawdzałem tylko ich oczy, ale nie mam pojęcia co mogą sugerować mieniące się w nich znaczki dolara. 

Z jednej strony, telefony dla najmniej wymagających użytkowników – czyli takie, które po prostu nie prowokują do trenowania nimi rzutów o podłogę – stają się coraz bardziej przystępne, bo nawet model za 600 czy 700 złotych jakoś tam działa. Z drugiej jednak, ceny wyższej półki przekroczyły już wszelkie progi absurdu. Nawet jeśli rzucicie na ladę sakwą z dwoma tysiącami złotych, na nikim nie zrobi to już wrażenia – za taką kasę nie można mieć wszystkiego. 

Ale, zdaniem Realme, można przynajmniej mieć prawie wszystko! Marka Realme pojawiła się w Polsce w zeszłym roku, szybko wypłynęła na szerokie wody, a teraz prowadzi najskuteczniejszą ekspansję od czasów wypraw osadniczych wikingów w X wieku. Co ma wspólnego jedno z drugim? Otóż w obu przypadkach sekretem sukcesu jest flota! Bo żeby kupić dobrej klasy smartfon Realme, zbyt dużo tej floty nie potrzebujecie. Innymi słowy: to takie drugie Xiaomi. 

A po co drugie, skoro jest pierwsze? Cóż, pierwsze Xiaomi trochę się zachłysnęło swoimi dokonaniami w Polsce i zapomniało, że to miały być coraz niższe ceny i coraz wyższa jakość, a nie na odwrót, więc konkurencja bardzo mu się przyda. 

A Realme GT Neo 2 na przykład, jest bardzo mocną konkurencją. Za 1799 złotych dostajecie w nim niemal wszystko, co w smartfonach może wywoływać u mnie uśmiech. I niemal nic, co może wywoływać u mnie zawał. Do filmów? Świetny duży ekran AMOLED z szybkim odświeżaniem i głośniki stereo. Do nie usuwania tych zdjęć, których wprawdzie nigdy nie oglądaliście, ale mogą się jeszcze przydać? Jasne, 128 GB albo 256 GB wbudowanej pamięci spokojnie wystarczy. 

Do gier? Procesor Qualcomm Snapdragon 870 to moim zdaniem idealny kompromis pomiędzy wysoką wydajnością i wysoką ceną. Ach, i w przeciwieństwie do teoretycznie mocniejszego Snapdragona 888, nie tylko radzi sobie z każdym zadaniem, ale nawet się przy tym nie grzeje. Jak wiking na grabieży! A grabić bez przerwy Realme potrafi całkiem długo, bo dzięki dużej baterii odpoczywa w swoim gniazdku tylko co półtorej doby. I wystarczy mu 35 minut ładowania akumulatorów, by znów był w pełni sił. 

W GT Neo2 rewelacyjnie działa również lokalizacja. Pod tym względem, że wystarczy, że ten telefon podniesiecie, a znajomi dostrzegą Was nawet z dwóch kilometrów. Świetna sprawa, gdy nagle potrzebujecie pomocy przy plądrowaniu. Cóż, nie da się ukryć, że Neo wygląda… no, z pewnością wygląda. I to właśnie tak, że nie da się ukryć. Mnie akurat średnio się to podoba, ale są też bardziej subtelne wersje kolorystyczne – dla tych, którzy zamiast głośnego dęcia w róg i sygnalizowania swojej pozycji preferują zasadzki. Ach, wygląd i paletę barw samego systemu też można tu łatwo zmieniać. 

2024 01 03 mv subskrypcja blog 1280x358 Baner Trial

Dobra, czyli mamy super wydajność, super ekran, super głośniki, super baterię, super ładowanie i jeszcze odblaskową, niebrudzącą się obudowę w gratisie. Nie za dużo tego “super”? No właśnie, wszystkie te potężne zalety mają swoją cenę (i to nie licząc ceny 1799 złotych), bo tak jak wspomniałem, za tyle pieniędzy nie dostaniecie już róży bez kolców. W tej kolec jest tylko jeden, za to dla niektórych wielki jak róg.

Róg, który od razu możecie sobie wsadzić w oko, żeby nie widzieć zdjęć z aparatów Realme GT Neo2. Okej, tak naprawdę nie są takie złe – po prostu każdy inny element tego telefonu wydaje się zbyt piękny jak na swoją cenę, a zdjęcia jak na swoją cenę wydają się brzydkie. Te z głównego obiektywu wyglądają w porządku, ale już szeroki kąt i selfie to raczej poziom smartfonów za 1200 złotych, nie za 1800. 

Tylko że nie każdy musi lubić strzelać foty – niektórzy, jako formę artystycznego wyrazu, preferują zamiast tego na przykład strzelenie sobie piwa z beczki. I dla takich wikingów jest właśnie Realme GT Neo2 – bo z najlepszych biesiad nie ma zdjęć! Do tego nie rozładuje się w trakcie, będzie go łatwo znaleźć, gdy wypadnie z kieszeni, a Uber załaduje się na nim szybciej niż u kolegów. 

Czy smartfony Realme są lepsze od Xiaomi? Trudno oceniać je zbiorczo – jeden wiking powie tak, drugi wiking powie nie. Ale GT Neo2 to na pewno jeden z najlepszych smartfonów dostępnych poniżej 2000 złotych. Pod wieloma względami aż za dobry! A mobilnym fotografom w tej cenie polecam Samsunga S20 FE, albo opisywanego już tutaj OnePlusa Nord 2.

Michał Pisarski

Nowymi technologiami i starymi grami pasjonuję się od zawsze, a zawodowo narzekam na smartfony od ośmiu lat. Na moim kanale YouTube i blogu Vikingów staram się jednak pokazywać te najbardziej wyjątkowe, które zarażają miłością do gadżetów