Powrót Oppo do Polski – radość dla gadżeciarzy
Dla gadżeciarzy, najważniejszy i najlepszy powrót listopada – przebija nawet drwala w maku.
Zawsze miałem słabość do smartfonów Oppo. To marka, która w swoich rodzimych Chinach celuje w segment premium, ale w przeciwieństwie do Apple czy Samsunga robi to odważnie. Dla nich fakt, że mają być prestiżowi nie oznacza od razu, że powinni się bać nowych rozwiązań i rozwijać swoje telefony jak najwolniej – tylko na tyle, żeby wciąż się sprzedawały.
Oppo w Polsce – seria Find wraca na salony
Nie, od spektakularnych aparatów, po pierwsze na rynku naprawdę szybkie ładowanie, Oppo od lat wchodziło we wszystko na grubo! No, chyba że w Polski rynek, to nie. Bo niby ich telefony są u nas dostępne, ale od dłuższego czasu mocno wybiórczo. Nad Wisłę trafiły ich składaki, ale tylko te tańsze – odpowiedników Galaxy Folda nigdy nie było. Kilka ostatnich tradycyjnych flagowców też ominęło nasz kraj. Bo co, że niby nas nie stać? Potrzymajcie mi topór!
Oppo Find X8 Pro – design premium i funkcjonalne dodatki
A szkoda, szkoda tego straconego czasu, bo właśnie zadebiutował u nas flagowy Find X8 Pro i wręcz się w nim zakochałem. Elegancka obudowa, wykończona na matowo nawet na ramkach, ze srebrną wyspą aparatów z logo legendarnej firmy Hasselblad. Niby człowiek wie, że logo to tylko logo i raczej reklama niż świadectwo realnej jakości aparatów, ale jakoś tak podświadomie to na niego działa. Piękne urządzenie!
Piękne, ale też mocne i wytrzymałe, jak miss Vikingów! Stopień wodoszczelności IP69 (najs!) oznacza, że Find X8 Pro zniesie nawet wodę napierającą nań pod sporym ciśnieniem. Do tego, na bokach są jeszcze dwa bonusy – suwaczek do przełączania się między trybem cichym i dzwonkiem, jak w starych iPhone’ach, i suwako przycisk do obsługi aparatu. Jak w nowych iPhone’ach.
Oppo Find X8 Pro – aparaty 50 MP i zoom x30: test i opinia
A aparat warto obsługiwać jak najwięcej, gdyż jest wspaniały. Cztery obiektywy, demokratycznie każdy z autofokusem, podobną kolorystyką i rozdzielczością 50 megapikseli. Po co aż cztery? W wielu telefonach, ten czwarty, czy nawet trzeci, to taki pic na wodę pod ciśnieniem, ale tutaj przydają się wszystkie. Jest ultraszeroki kąt idealny do architektury, standardowy obiektyw idealny do… cóż, zdjęć, trzykrotne przybliżenie portretowe i sześciokrotny typowy zoom, który z pomocą algorytmów sztucznej inteligencji wypluwa z siebie bardzo wyraźne zdjęcia nawet z przybliżeniem x20-x30. Testuję ten komplecik od kilku dni i jestem zachwycony wszechstronnością i jakością. To zdecydowanie jeden z najlepszych fotosmartfonów, jakie istnieją.
Wyświetlacz i multimedia – rozrywka na najwyższym poziomie
Cała reszta też przystoi flagowcowi. Ekran OLED 120 Hz z odświeżaniem od 1 Hz, pozwala oszczędzać energię. Ale też sporo jej tracić, bo jak tu nie oglądać na nim masy filmów, skoro wygląda pięknie i wspiera każdy możliwy format pokazywania obrazu w HDR? Głośniki nie dorównują iPhone’owi, ale dają radę.
Oprogramowanie z AI i Android w najlepszym wydaniu
Oppo słynie też z ładnego, wygodnego w obsłudze Androida, tutaj wzbogaconego o kilka funkcji AI, takich jak generowanie Waszych portretów, edycja zdjęć czy podsumowywanie artykułów z neta – to ostatnie, niestety tylko w języku angielskim. No dobra, jeszcze w mandaryńskim. Zainteresowani? Producent obiecuje 5 lat aktualizacji do nowych wersji systemu – też bardzo ładnie.
Ładowanie i bateria – szybko, ale nie idealnie
Prawie idealnie wypada zestaw rozładowawczo – naładowawczy (tak, wiem, takie słowa nie istnieją). Find X8 Pro potrafi naładować się do pełna w 50 minut, ale tylko za pomocą ładowarki Oppo, której nie ma w pudełku… W moich testach, na innych ten czas był bliższy półtorej godziny. Cieszą natomiast szybkie ładowanie indukcyjne i ładowanie zwrotne. Czyli że naładuje pozostawione na jego pleckach słuchawki czy smartwatch.
Wydajność i funkcje premium – wszystko na miejscu
Działa oczywiście bez zarzutu, procesory MediaTeka mają gorszą renomę od Qualcomma, ale ten najnowszy nie ustępuje w wydajności konkurencyjnemu Snapdragonowi 8 Elite. Milutko, że nie zabrakło eSIM i Wi-Fi 7, czyli nowoczesnych funkcji premium, oraz portu podczerwieni – staroczesnej funkcji premium, która wciąż bywa jednak niezastąpiona. W końcu pokażecie Anecie z korpo, kto rządzi klimatyzacją! Nie, slotu na microSD i złącza słuchawkowego nie ma, ale serio się łudziliście?
Podsumowanie – smartfon, który po prostu się lubi
Cieszę się, że seria Find wróciła do Polski. Ja ten telefon po ludzku lubię. Niezawodny i imponujący aparat, perfekcyjne działanie, kilka fajnych smaczków, wygląda z klasą… no człowiek nawet jakby chciał, to jakoś tak mu się głupio czepiać. Jeśli macie teraz do wydania 5500 złotych na smartfon, to po pierwsze gratuluję, a po drugie warto go wziąć pod uwagę.
A jeśli nie jesteś jeszcze za mną na pokładzie – sprawdź ofertę na kartę od Mobile Vikings